// Wola kontrastów | Włóczykije.eu

Wola kontrastów

Wpis z 11 listopada 2012, wstawiony przez

Wracamy po prawie trzymiesięcznej przerwie! Jeśli jesteście ciekawi, gdzie się podziewaliśmy przez ten czas, odpowiadam: Zwiedzaliśmy otwockie i warszawskie markety budowlane,  sklepy  meblowe, dywanowe, salony hydrauliczne i inne świątynie handlu, których nie da się ominąć, jeśli chce się przeprowadzić REMONT. Co za okropne słowo! Aż ciarki przechodzą. Jesteśmy już na szczęście (Chwała niebiosom!) po R… i możemy powrócić do naszych relacji z wypraw dalekich i nie tylko.

Dziś kilka refleksji, a dokładniej kilka zdjęć, ze spaceru po ulicach warszawskiej Woli. Będąc w tych okolicach, łatwo zauważyć architektoniczny miszmasz.  I nic w tym dziwnego. Wola była dawniej dzielnicą typowo przemysłową, stąd tak wiele tu pozostałości po fabrykach i zakładach rzemieślniczych. Dziś dzielnica ta, ze względu na swoje bliskie sąsiedztwo z centrum,  staje się coraz bardziej atrakcyjna dla inwestorów i mieszkańców.

Naszą włóczęgę rozpoczęliśmy od ul. Pańskiej, która w XVIII w. nosiła nazwę Wspaniałej. Dziś trochę trudno tak ją nazwać, choć staje się coraz bardziej modna. Obok wielu zaniedbanych kamienic i nieczynnych już sklepów, w których przed wojną i po wojnie kwitł handel, powstają ekskluzywne apartamentowce, biurowce, restauracje i butiki.

W wielu miejscach Warszawy historia zderza się z nowoczesnością

(zdjęcie pochodzi ze strony www.aid.edu.pl)

a nowoczesność z… (Warto zwrócić uwagę na napisy na oknach.)

Aż trudno uwierzyć, że dwa numery dalej wznosi się luksusowy apartamentowiec

Kontrastów architektonicznych nie brakuje również dalej. Idąc ul. Waliców w stronę ul. Żelaznej znaleźliśmy kilka ciekawych połączeń. Co Wam one przypominają?

Warszawska piramida?

Będąc na wysokości ul. Pereca, również można zobaczyć interesujące zestawienie. Na pierwszy plan wysuwa się tu nowoczesny przeszklony bunkier. Dalej widzimy blok z lat 70-tych, niedaleko nich samotne stare kamienice, a po drugiej stronie… romantyczne ruiny. I to wszystko prawie w samym centrum Warszawy.

Jeden z pomników kapitalizmu

w jakże swojskim towarzystwie…

Choć nie do końca, bo naprzeciwko straszy

Wiele ma ta nasza Wola twarzy. Bez trudu odnajdziemy tu szklane drapacze i mauzolea, ale i o drewnianą chatę nietrudno.  I w Warszawie można zaznać uroków wsi. Norweskiej na dodatek. Kierując się w stronę ul. Grzybowskiej przechodzimy obok stada reniferów (wdychających sobie z radością warszawskie spaliny), a tuż za nimi widzimy prawdziwą gospodę.

Sielsko?

Tym razem nie skusiliśmy się na mięsko rena i poszliśmy ul. Elektoralną do skrzyżowania z Jana Pawła II, by dotrzeć do Hal Mirowskich. Mało kto pamięta, że zostały one wybudowane na przełomie XIX i XX w. i do pierwszej wojny światowej były największym obiektem handlowym w stolicy. Nieważne, że wyglądają nieco staromodnie pośród najróżniejszych architektonicznych dziwadeł – przypominają o dawnej świetności miasta i świadczą o wyobraźni jej mieszkańców.

Mirów świeci przykładem i promuje tradycyjny handel

Różne mody przechodziły przez Warszawę i w latach 70-tych budowniczy postanowili dobudować do fasady hali zachodniej szklano-betonowy pawilon. W konsekwencji pozbyto się ogromnej ilości zabytkowych elementów budynku na wysokości całego I piętra… ale w końcu nowoczesność wymaga poświęceń!

Hala w modernistycznym wydaniu

Również w pobliżu targu znajdziemy interesujące rozwiązania. Najbardziej urzekła nas górująca nad okolicą wieża, w której pewnie nie mieszka już żadna księżniczka.

Za modą nie nadążysz!

Zaczęło robić się ciemno i zimno, dlatego udaliśmy się w stronę ul. Emilii Plater, by jak najszybciej znaleźć się na Alejach Jerozolimskich. Przechodząc niedaleko hotelu Intercontinental, uwieczniliśmy ostatnią mozaikę stylów.

Do wyboru do koloru, a już z pewnością ciekawie.

Przy okazji mieliśmy szczęście (?) natrafić na urzędujące jeszcze przy Emilii Plater (w dawnym pawilonie meblowym) Centrum Sztuki Nowoczesnej. Dla niewtajemniczonych instytucja ma być podobno przeniesiona, bo inwestor budynku wymówił muzeum umowę… Jednym słowem trzeba się spieszyć.

I tak oto, orzeźwieni spacerkiem, wróciliśmy sobie do wyR….ego w bólach mieszkanka, nota bene usytuowanego obok starych kamienic i, udającego nowoczesny, hotelu. Ale może właśnie na tej różnorodności i pomieszaniu polega urok Warszawy?

Podziel się z innymi:
  • Print
  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

stat4u