Po pobycie w zatłoczonych, hałaśliwych i bezkresnych Atenach widok Nafplio był miłą niespodzianką. Miasteczko jest wyjątkowo urocze i z powodzeniem może służyć do promocji Peloponezu wśród turystów.
Patrząc na miasteczko z góry, można zobaczyć zadbaną starówkę, a tuż obok skalistą plażę.
Miło jest poszwendać się zadbanymi uliczkami, przy których jest mnóstwo kawiarni i sklepików. Co ciekawe, wszystkie chodniki na starówce wykonane są z marmuru.
Turysta z krain, gdzie zima trwa niemal połowę roku, może nacieszyć się słońcem oraz pięknymi kolorami rosnących tu na każdym kroku drzewek pomarańczowych i cytrynowych.
Klimat sprzyja zresztą wszelkiej grubolistnej roślinności.
Nie zawsze jednak Nafplio kojarzyło się z wypoczynkiem. W zatoce, przy której położone jest miasto znajduje się malowniczy zameczek. Jego walorów mogli jednak nie doceniać przymusowi mieszkańcy w okresie, kiedy był więzieniem.
Z pewnością na wakacje nie przyjeżdżali także wojowie zamieszkujący w górującej nad miastem (216 m.n.p.m) twierdzy Palamidi. Zamek został wzniesiony przez Wenecjan podczas okupacji Nauplionu w latach 1686-1715. Do odzyskania przez Grecję niepodległości (1822) znajdował się w rękach Turków osmańskich.
Jako że zamek uchodzi za jedną z największych atrakcji turystycznych, postanowiliśmy go zobaczyć. Ale najpierw trzeba było się do niego wdrapać (999 wykutych w skałach stopni).
Pewien archeolog z Polski dzielnie krążył wśród ruin, szukając sensacji…
Choć pot kapał po plecach, summa summarum warto było wejść na szczyt, by podziwiać z góry piękne widoki.
Oczywiście najlepiej widać było góry.
Choć jeśli spojrzało się w dół, można też było sycić wzrok błękitem morza.
Mimo zmęczenia humor nam dopisywał. Nie zrażeni dalszym wdrapywaniem postanowiliśmy wybrać się na kamienistą plażę.
Po drodze trzeba było pokonać kilka przeszkód, m.in. przedrzeć się przez las kaktusów…
Zmierzyć się z groźnymi pająkami
I jeszcze groźniejszymi poczwarkami.
Potem oddać cześć Bogu w jednej ze skalnych kaplic…
By w końcu dotrzeć na plaże i cieszyć się pięknymi widokami.
Niektórzy byli z tej przeprawi wyjątkowo dumni.
Tak dumni, że w nagrodę, mimo 14 stopni C, chcieli wejść do wody.
Nawet bardzo chcieli.
Na szczęście dało się niektórych przekupić jedzeniem. Na lokalnym targu można było kupić, co dusza zapragnie…
a z kupionych wiktuałów przygotować np. podwieczorek czy śniadanie i zjeść je na balkonie, patrząc na słońce i cytryny za oknem.
Dobrego jedzenia można też było skosztować na mieście w licznych knajpach.
A Grecy byli wyjątkowo gościnni i towarzysko nastawieni, tym bardziej, że na ulicach trwały zabawy w ramach kończącego się karnawału. My tymczasem po trzech udanych dniach zakończyliśmy nasz pobyt w Nafplio i ruszyliśmy dalej!