Atmosfera tegorocznego środka jesieni jest nader gorąca. Pod koniec miesiąca, w którym średnio panuje temperatura 8-9 stopni, pogoda nadawała się na szorty i krótki rękaw.

…jednak mniej przezorne przejawy przyrody pozostawały przekornie przesycone zielenią. Trudno im się dziwić; w chwili zapomnienia można było dać się unieść gorącemu powietrzu – tak jak w przypadku bosego młodzieńca na zdjęciu.

Choć nie zabraliśmy wystarczająco lekkiego odzienia, staraliśmy się korzystać z zasypania rynku zdewaluowanym ostatnio złotem, porzucanym w szczególnie dużych ilościach w nowohuckich parkach.

Ogólnie rzecz biorąc, Kraków – od Nowej Huty po Rynek Starego Miasta – dał się poznać jako miasto różnych kultur i tradycji. Mieszkaliśmy na Szerokiej, w centrum żydowskiego Kazimierza, ale na rynku można było spotkać rozlicznych Rosjan, abstrahujących od abstynencji Anglików i przenoszących (unoszących?) na rodzimy grunt hinduskie tajemnice Polaków.

Dostosowywanie tradycji do potrzeb można było też dojrzeć w postaci kolumn nad kolumnami na Kazimierzu…

…czy nieco nowszych elementów zespołu obronnego cesarstwa Austro-Węgierskiego, a konkretnie wzgórza bł. Bronisławy i wznoszącego się na nim fortu cytadelowego 2 „Kościuszko”, chroniącego istotnego ze względów martyrologicznych kopca…

…czy wreszcie kolejnych przejawów tzw. glopolizacji, tym razem w postaci ceramicznych cepeliowskich wcieleń naszych mitów i tradycji, od kolosalnych kurczaków po dyniowe wydmuszki.