Bydgoszcz znajduje się w elitarnym gronie Wenecji Północy, czyli miast, którym stara się dorównać włoskie centrum kanalizacji miejskiej.

(Swoją drogą, Bydgoszcz ma też bogate tradycje czysto (brudno?) kanalizacyjne. Na zdjęciu fragment szesnastowiecznego drewnianego rurociągu z Muzeum Wodociągów w Wieży Ciśnień.)

Jednak bardziej znanym przejawem kanalizacji są uregulowane cieki wodne, jak np. Brda, nad którą przeprowadzono malowniczy most pieszo-rowerowo-tramwajowy.

Do statusu bydgoskich kanałów aspirują też niektóre pomniejsze cieki, lecz uznanie ich za takowe byłoby jednoznaczne ze spłyceniem powagi kanalizacji.

Tętnice wodnego krwioobiegu miasta olśniewają splendorem do tego stopnia, że trudno wytrzymać bez okularów przeciwsłonecznych.

Bywają jednak oskarżana o tworzenie enklaw odciętych od miasta, z przesadnie rozwiniętymi systemami ochrony.

Czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę dogłębne procedury weryfikacji adekwatności wizytujących (na zdjęciu zespół powitalno-przeszukujący na jednym z mostów wejściowych do osiedla).

W takiej sytuacji niektórzy zmuszeni są uciekać się do ryzykownych akrobacji, aby przedostać się na drugą stronę rzeki.

Na szczęście tak agresywna gentryfikacja nie dosięgnęła jeszcze głównego mostu wejściowego na Stare Miasto.

Wręcz przeciwnie, znalazło się na nim całkiem sporo miejsca dla ludzi. (Choć po prawej widać patrol przechwytujący osoby próbujące nielegalnie szmuglować kiełbasę – ze specjalistycznymi wykrywaczami u stóp.)

Jednak dla chcących pozostać poza głównym nurtem pozostaje poszukiwanie bardziej niszowych obszarów i oglądanie głównych przepraw z oddali.

Niezbyt udaną próbą stworzenia awangardowego kontrapunktu do malowniczych przepraw śródmiejskich było… to.

Jednak i te okolicy szybko zaczęły przyciągać mieszkańców stawiających modne wzornictwo nad wodą przed utrzymaniem charakteru okolicy. (Dodatkowym chwytem marketingowym w tym przypadku jest twierdzenie, że nowe mieszkania są odporne na skutki globalnego ocieplenia i nagłych wezbrań wód.)

Pozostaje więc peregrynować dalej nadbrdańskimi promenadami, wypatrując nowych nisz wodnych/modnych. Przy okazji warto wpaść na lody – mainstreamowe u Sowy lub modne w manufakturze – oddalonej raptem o rzut beretem nad Brdą.