Łochów to małe miasto na północno-wschodnio-środkowym Mazowszu. Niedawno odwiedziliśmy go w ramach weekendowego wyjazdu multimodalnego. Pierwszym modem był pociąg jadący zmodernizowaną linią kolejową z Warszawy Wileńskiej.
Peron pierwsza klasa
Za nowym peronem widać jeszcze plac budowy i zabytkowy dworzec.
Bilety póki co można kupić w sąsiednim dworcu modalnym.
Linię obsługują nowe pociągi PKP Intercity – PESA.
My jednak wybraliśmy tradycyjny skład ponadczasowych EN57 Kolei Mazowieckich. Jest wygodniejszy do przewozu rowerów, no i zatrzymuje się w Łochowie.
(Jak też na paru innych zmodernizowanych przystankach.)
Z różnoepokowego przystanku kolejowego udaliśmy się do Pałacu Łochów, gdzie znajdował się nasz nocleg (co prawda w stajni, ale zawsze w kompleksie pałacowym…). W przewodniku sprzed kilku lat, z którego korzystaliśmy, kompleks pałacowy był jeszcze opisany jako zapuszczony. Na szczęście od tego czasu odzyskał blask i – co ważne – nadal jest dostępny dla zwiedzających.
W okolicy jest też parę innych malowniczych posiadłości zaadoptowanych na różne cele, czy to sierociniec…
…czy posiadłość prywatną…
…czy od początku pełniące funkcje religijne. (Na zdjęciu Sanktuarium Matki Boskiej w Loretto k. Wyszkowa – obecnie obok powstaje nowy, większy kościół.)
Wracając do Łochowa, przy pałacu postawiono drewniany kościółek, by możliwa była obsługa zarówno wesel jak i ślubów. (Podczas naszego pobytu odbywało się wesele, o dziwo jednak nie było głośno w nocy.) Przy kościółku zaś postawiono pamiątkową figurę upamiętniającą modernizację wodociągów.
Nie jest to jedyna rzeźba w kompleksie. Na wyspie można zetknąć się z pracami lokalnych rzeźbiarzy amatorów, którzy uwiecznili m.in. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Tylko z broni prymitywistycznej może być trudno strzelać…
Tyły posiadłości graniczą z wijącym się Liwcem.
My jednak poszukiwaliśmy też większych rzek. Rowerami ruszyliśmy nad Bug, którego Liwiec jest tylko jednym z dopływów.
Niektórych bardziej od plażowania interesowało przy tym pisanie na przyrządach przenośnych…
…czasem jednak dawało się ich przekonać przynajmniej do zapozowania do zdjęcia…
…jednak zazwyczaj wymagali uzupełnienia malowniczych widoków innymi treściami multimedialnymi.
Było to o tyle ryzykowne podejście, że w okolice grasowały krwio- (a przynajmniej koro-)żercze bestie, które powalały łany lasu, zostawiając ino szpiczaste zasieki, widoczne choćby na poprzednim zdjęciu.
Równolegle rzeka nie pozostawała bezczynna, podmywając i pochłaniając.
Łączny efekt działań toni i gryzoni był taki, że szlak rowerowy wymagał częstego noszenia rowerów nad zwalonymi drzewami, a miejscami zdawał się bardziej zdatny dla rowerów wodnych.
Przyrządy do przemieszczania się po płynach okazały się wskazane również drugiego dnia.
Bowiem mimo ogólnie suchej pogody, miejscami wody miały tendencje do zalegania.
W efekcie, tam gdzie droga przez teren zalewowy nie została wyniesiona…
…pojawiały się pewne problemy z przedostaniem się suchą stopą (o kole nie wspominając). (Na zdjęciu szlak pieszo-rowerowy biegnący na wprost.)
Konieczne było szukanie rozwiązań poza utartymi szlakami.
Co chwilami było utrudnione przez niemożność niektórych do oderwania się nawet na chwilę od roweru…
Ale czym jest przeprawa po kiju dla Włóczykijów?