Szwecja to kraj tysiąca jezior (a konkretnie stu tysięcy, jeżeli pominąć te o powierzchni poniżej 8 tys. m.kw.). Dysponuje też taką samą liczbą wysp (morskich, na jeziorach i rzekach jest ich dodatkowe 150 tysięcy). Linia brzegowa samej Szwecji półwyspowej liczy zaś ponad trzy tysiące km.

Na leśnej plaży można odpocząć, chroniąc się przed słońcem – rozgrzewającym, choćby dzisiaj, powietrze do niemal 17 stopni – pod dużym głazem.

Poza tradycyjnymi rozrywkami, takimi jak czytanie czy opalanie się, można oglądać przejeżdżające wzdłuż jeziora pociągi.

Choć w taki upał oczywiście przyjemniej jest popływać, co doceniają choćby uczestnicy zorganizowanego wakacyjnego wypoczynku dla dzieci.

Gdzieniegdzie do dyspozycji są też, jak wspominaliśmy w poprzednim wpisie, dziesięciometrowe skocznie.
Pomimo tak atrakcyjnych warunków wypoczynkowych, nie spotkaliśmy się póki co w Szwecji ze zjawiskiem parawaningu.

Być może jest to zasługa naturalnych zasłon wbudowanych w dużą część plaż – na zdjęciu Aspholmen, czyli plaża przy stacji tramwajów wodnych Saltholmen. Widoczny jest też (acz bez przesady) opalający się plażowicz.

(Choć niektórzy twierdzą, że może na to mieć wpływ również nieco większy wysiłek wymagany do wbicia pali parawanu w podłoże.)

Zbliżenie na drabinkę (po prawej) i zestaw ratowniczy, czyli koło ratunkowe, drabinę dodatkową i hak na długim drągu do wyciągania z wody potencjalnego topielca.

Plaża z ekstragruboziarnistym piaskiem, poza prywatnością zapewnia brak problemów z dostawianiem się ziaren piasku do ubrania, jedzenia itp.

Na tę konkretną, położoną na wysepce przy zachodnim brzegu Goteborgu, łatwo dostać się krótką kładką.

Zgodnie polecają ją mieszkańcy miasta – zarówno ci lubiący wypoczywać przy brzegu, jak i profesjonalni pływacy.