Do Lwowa dojeżdżają pociągi z Europy i Azji, a na dworcu kłębią się ludzie z całego świata. Odpowiada to historii miasta – które przechodziło spod władzy mongolskiej, przez polską, austriacką, znów polską i wreszcie radziecką, by w latach dziewięćdziesiątych stać się częścią niepodległej Ukrainy. Obecnie Ukraińcy stanowią ponad 80% ośmiuset tysięcznej ludności miasta. Jednak w tłumach mniej lub bardziej skośnookich, niskich, wysokich, śniado-, ciemno- czy bladoskórych pasażerów na dworcu chwilami zdają się być mniejszością.
Pociągi składają się nieraz z kilkudziesięciu wagonów i zdają się ciągnąć w nieskończoność. Zobrazowany poniżej bynajmniej nie był najdłuższym, jaki napotkaliśmy na Ukrainie.
Do jednego z głównych miast Galicji można też oczywiście dotrzeć na inne sposoby, jak też skorzystać z podróży kombinowanych. Wysiadłszy z pociągu można albo po zachodnioeuropejsku pojechać na rynek tramwajem…
…albo równocześnie nowocześnie i tradycyjnie wsiąść na rower.
Choć prehistoryczne malowidła na niektórych zboczach blaszano-ceglanych wzgórz otaczających dawny plac targowy przypominają, iż swego czasu bardziej popularnym środkiem transportu były konie.
Stanowiące symbol czasów niegdysiejszych konie stanowią przy tym stosowne przejście (czy raczej przejazd) do głównego tematu dzisiejszego wpisu, jakim jest przeszłość upamiętniona. We Lwowie monumentów minionych czasów jest mnóstwo. Stojąc na szczycie wieży ratuszowej, chłonie się równocześnie teraźniejszość i przeszłość, zwłaszcza stojąc pod wyznacznikiem mijającego czasu.
Schodząc z powrotem na ziemię mijamy tykający bezlitośnie od 160 lat zegar z podwiedeńskiej fabryki Wilhelma Stiehle. Przyglądając się mu można zrozumieć inspiracje co bardziej posępnych utworów romantyków.
Nieodwracalny charakter dni zaprzeszłych szczególnie dobitnie wskazuje jednak Cmentarz Łyczakowski – nekropolia funkcjonująca od 1786 roku, czyli dłużej niż Powązki, wileński cmentarz na Rossie czy paryski Père-Lachaise. Lwowskie cmentarzy zostały przeniesione na skutek dekretu cesarskiego z 1783 nakazującego zastąpienie cmentarzy w miastach nowymi, położonymi poza granicami miejscowości. Najbardziej znamienne ślady pozostały jednak na Łyczakowie po XIX wieku.
Przechadzając się wśród odeszłych można jednak napotkać również widoczne wpływy bardziej współczesnych tradycji, takich jak konstrukcje ustawiony przy pomocy polskiego Ministerstwa Kultury.
Celem jest oczywiście ochrona podczas renowacji niektórych grobów. A spoczywają tu liczne znane osobistości. Nie tylko Maria Konopnicka, czy Julian Ordon, ale i bliskie krewne kapitana Klossa.
Na cmentarzu znajdują się też szeregi grobów upamiętniających poległych w latach międzywojennych w walkach z Ukraińcami i bolszewikami, czyli Cmentarz Orląt. Konsekwetnie niszczony za czasów USRR, włącznie z poprowadzeniem przezeń drogi, burzeniem pomników i lokowaniem garaży. Dopiero na początku XXI wieku groby i posągi zostały częściowo odbudowane.
Tuż obok niedawno (w latach dwutysięcznych) wytyczono obszar dedykowany zasłużonym w walce o niepodległość Ukrainy. Dla niezorientowanych może on być nieco zaskakujący, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że znaczna część nagrobków przedstawia tylko datę urodzenia — osoby na nich wymienione wciąż żyją. Nad całością zaś czuwa z jednej strony lwowski Lew, a nieco wyżej anioł ze skrzyżowanym mieczem i kłosem (płomieniem?).
Jednak mimo tego, że wszyscy mieszkańcy cmentarza patrzą w jedną stronę…
…warto też przyjrzeć się pojedynczym grobom, w wielu przypadkach wprawiających w zadumę równie skutecznie co pochówki reprezentacyjne. Tak jest zarówno w przypadku zaszytych w ciszy i zieleni zamyślonych statui…
…jak i grobów z widokiem, pozwalających porównać mrówcze kopce żywych z bardziej horyzontalnym rozkładem pośmiertnych miejsc zamieszkania (choć i tu jedni są znacznie wyżej od innych).
Na nekropolii nie należy jednak spędzać zbyt wiele czasu. I tak będziemy go tu mieli dostatecznie dużo. Należy zatem powoli przestawić się z powrotem na świat żywych, zaczynając chociażby od kontemplacji nowszych nagrobków takich jak te z lat 1970-tych i 1980-tych towarzyszące spoczywającemu pod orłem Stanisławowi Szczepanowskiemu, autorowi opracowania z 1880 r. pt. Nędza Galicji w cyfrach i program energicznego rozwoju gospodarstwa krajowego.
Można też przyjrzeć się ikonom odmiennych wierzeń tych czasów uwiecznionych w dekoracjach naskalnych.
Przede wszystkim jednak warto spojrzeć na tętniące życiem miasto i zanurzyć się raz jeszcze w jego rozpędzonym rytmie, czy też powolnych przerwach w pracy. Tym bardziej, że słowa Tuwima…
W pięciu stolicach jedno serce bije.
Jak biją skrzydła wolnych złotych ptaków,
Pięć stolic jedną świętą myślą żyje:
Warszawa – Poznań – Wilno – Lwów i Kraków!
…nie są już zbyt aktualne i można tu zobaczyć nie tylko cechy wspólne z polskimi miastami, lecz i lokalne osobliwości. Warto więc, podobnie jak łyczakowski anioł, spojrzeć ku miastu lwów.