Jednym z najbardziej przyjemnych elementów podróżowania jest próbowanie lokalnych przysmaków i kuchni. Jako że oboje jesteśmy prawdziwymi łakomczuchami, zaraz po dotarciu do Barcelony zaczęliśmy się rozglądać za miejscem, w którym moglibyśmy zjeść coś dobrego. A trzeba przyznać, że wybór był po prostu ogromny. Jak przystało na miasto typowo turystyczne, w stolicy Katalonii niemal przy każdej, nawet najmniejszej uliczce można znaleźć kawiarnię, bar serwujący popularne tu tapas czy restauracje. Grzechem byłoby z tej oferty nie skorzystać, więc korzystaliśmy bez oporów, zajadając się krewetkami, małżami, kalmarami, a nawet ośmiorniczkami (choć te ostatnie zdecydowanie nam nie smakowały).
Chcąc poznać katalońską kuchnię, jej składniki, kolory, zapachy i przyprawy, najlepiej wybrać się na jedno z wielu barcelońskich targowisk. Mamy już z Maćkiem taką tradycję, że będąc na wakacjach, często łazikujemy w poszukiwaniu targów i bazarów. (Jeśli pamiętacie, zachwycaliśmy się pięknymi halami targowymi w Wilnie, Rzymie, Wrocławiu czy we Lwowie).
Targowiska w Barcelonie nie ustępowały niczym tym na wschodzie Europy. Mało tego, odnieśliśmy wrażenie, że Hiszpanie uwielbiają kupować na bazarach. Nie widzieliśmy natomiast zbyt wielu tak popularnych w Polsce hipermarketów. Najbardziej znanym i chyba najczęściej odwiedzanym targowiskiem w Barcelonie jest La Boqueria leżąca przy jednej z głównych ulic handlowych – Rambli. Jest to niewielkich rozmiarów targ spożywczy, na którym możemy kupić… no właśnie. Sami zobaczcie te wszystkie smakołyki.
Tym, co odróżnia La Boquerię od naszych rodzimych targowisk jest najbardziej podstawowy kataloński asortyment, a mianowicie ryby i owoce morza. Aż dech zapiera (biorąc pod uwagę zapachy, wręcz dosłownie) niezliczona ilość sprzedawanych tu żyjątek (niektóre, jak kraby czy homary, naprawdę sprzedawane są jeszcze żywe).
Nie mogłam się powstrzymać i nakręciłam krótki filmik „rybno-skorupiakowy”.
Podczas naszych wędrówek po mieście odkryliśmy jeszcze dwa inne bazary. Pierwszy znajdował się przy jednym z głównych placów, w centrum, niedaleko Dzielnicy Gotyckiej.
Drugi bazar, największy, jaki widzieliśmy w Barcelonie, powstał niedawno w okolicy plaży. Jest przykładem nowoczesności (modernistyczne kształty, lustrzany dach, użycie metalowych konstrukcji) i funkcjonalności. Na dwóch poziomach mieszczą się tu kramy z ubraniami, kosmetykami, rowerami, armaturą, antykami – można tu kupić niemal wszystko. I co się okazuje? Że targowiska mają przyszłość. Podczas gdy w Warszawie zlikwidowano niemal wszystkie bazary, w Barcelonie są one pielęgnowane nie tylko jako miejsca handlu, ale i spotkań.
Zresztą, zobaczcie sami.