Andaluzyjskie miasta na pierwszy rzut oka są do siebie dość podobne. Wszystkie skąpane są w słońcu (Podobno w tym regionie 360 dni w roku świeci słońce), co wymusza specyficzną architekturę. Niestety, w większości przypadków widzieliśmy tylko starówki i dzielnice „turystyczne” (tym razem minus dla biura podróży), ale sądzę, że pozwala to na pewne uogólnienia. Wąskie uliczki, jasne lub pomarańczowe budynki, w centralnej częśći imponujące świątynie, parki, liczne fontanny. I oczywiście wpływy arabskie, które widać tu na każdym kroku.

Charakterystyczne bielone budynki w Kordobie. Ten, przy którym stoję przypoina nieco domki na greckich wyspach.
I. Kordoba
Nasza trasa nie była z pewnością oryginalna. Nie okłamujmy się. Zakładam, że pilot oprowadzał nas po głównych atrakcjach turystycznych. To, co zobaczyliśmy, było rzeczywiście piękne, ale pozostał nam pewien niedosyt. Chodzenie od zabytku do zabytku stanowi ucztę dla oczu, ale moim zdaniem jest trochę niebezpieczne…. Odbywszy spacer z pilotem po pałacach, katedrach i ogrodach mam w głowie fałszywy obraz pięknej Andaluzji wolnej od biedy, brudu i trosk. Dopiero w Almerii, gdzie sami zwiedzaliśmy miasto, przekonaliśmy się, że nie jest tak kolorowo.

Wycieczkę po Kordobie rozpoczęliśmy od zwiedzenia Wielkiego Meczetu z VIII w., do którego prowadził kamienny most poprowadzony przez rzekę.

Schowana za murami budowla powstała na miejscu świątyni Wizygotów i co ciekawe obecnie jest katedrą rzymskokatolicką.

Podczas zwiedzania z pewnością nie bylibyśmy niczym zdziwieni, gdyby nie… katolickie ołtarze. Tak – w XIII w. Wielki Meczet został przekształcona na kościół katolicki. Dokonał tego Ferdynand III Święty (On też przyjażnił się z inkwizytorami).
Po wyjściu z Wielkiego Meczetu (i po siusiu, bo to ważny element każdej wycieczki, zwłaszcza zorganizowanej) obowiązkowy jest spacer wąskimi uliczkami Kordoby (tak było przynajmniej w naszym przypadku:)

W maju w Kordobie odbywa się konkurs na naładniejsze patio – mini ogród ukryty pomiędzy budynkami, często z fontannami i śródziemnomorską roślinnością.
II. Sewilla
Absoltnym must seen Sewilli jest Katedra Najświętszej Marii Panny. Powstała ona…. w miejscu meczetu zbudowanego przez muzułmańską dynastię Almohadów. Jesteście zdziwieni? Kościół budowany był od XV do XVI w. i uchodzi za jeden z największych budowli gotyckich na świecie.

Zwiedzając katedrę, należy zobaczyć Capilla Mayor, czyli główny ołtarz – nota bene największy w Hiszpanii.
Inną najbardziej znaną atrakcją turystyczną Sewilli jest Plac Hiszpański wybudowany na początku XX w. na Wystawę Ibero-Amerykańską oraz piękny Park Marii Luizy z mnóstwem alejek. To tu najchętniej przychodzą turyści (nas też tam nie zabrakło).
Wracając z parku warto przejść się zacienionymi uliczkami w kierunku budynku kordoby, gdzie odbywają się walki byków (zwiedziliśmy dwie areny i szczerze mówiąc uważam, że powinni tego zakazać) oraz zahaczyć o jedno z targowisk, gdzie można kupić owoce morza, mięsa, sery, warzywa i wiele innych smakołyków. My nie mogliśmy się oprzeć. Całe szczęśćie, że program naszej wycieczki obejmował czas wolny. Na to hasło (czas wolny) turystom uśmiechały się buzie i rozbiegali się we wszystkie strony. My też…

Co innego hala targowa. Odwiedzliśmy takie niemal w każdym zwiedzanym mieście i za każdym razem wychodziliśmy obładowani, o czym jeszcze napiszemy, bo my zawsze o jedzonku piszemy chętnie.
III. Malaga
W mieście Picassa należy zobaczyć…. Eh, pewnie macie już dość zwiedzania na dziś. Ja też, dlatego o Maladze opowiemy innym razem. – Mañana, mañana – jak mawiają Hiszpanie…