Jadąc na Sri Lankę, by opiekować się psem, trochę żałowaliśmy, że będziemy stacjonować w jednym miejscu. Wyspa, choć mała, jest dość zróżnicowana. Niestety, ze względu na górzystą powierzchnię, sieć kolejowa na Lance jest słabo rozwinięta. Chcąc pokonać kilkaset kilometrów, trzeba się liczyć z kilkugodzinną podróżą. Koniec końców udało się nam jednak całkiem dużo zobaczyć.

Po wyspie poruszaliśmy się głównie pociągami. Ze stacji Colombo Fort można bez problemu pojechać na północ i na południe. Trudniej jest z wycieczkami na wschód.

Na stacji Colombo Fort – jak przystało na nowoczesny dworzec – można bez trudu znaleźć interesujący nas pociąg na wyświetlaczu.

Na Sri Lance można podróżować pociągami pospiesznymi oraz osobowymi. Na te pierwsze trzeba kupować bilety z bardzo dużym wyprzedzeniem. Nie mieliśmy szczęścia, gdyś (jak widać na zdjęciu) nie było już miejscówek.

Co ciekawe, na Sri Lance przewożenie pociągiem dużych gabarytów to żaden problem. Fakt, trzeba z kanapą czy krzesłami chwilę poczekać na peronie, ale potem można bez trudu zapakować je do przedziałów towarowych.

Chętnych do podróży jest sporo, więc w środku bywa ciasno, a siedzące miejsca to prawdziwy luksus, ale dzięki wiatrakom podsufitowym, nawet kilkugodzinną podróż można spędzić w dobry humorze.

Aby chronić przed słońcem i deszczem, w pociągach montowane są żelazne rolety ustawione pod odpowiednim kątem.

Podróżni wcale nie mają tu najgorzej. Na peronach są aż cztery rodzaje poczekalni, m.in. dla kobiet…

Jednym z pierwszych miast, do których dotarliśmy, było położone na południu wyspy Galle. Trasa kolejowa wiodła cały czas wzdłuż oceanu, więc można było nacieszyć wzrok.

Co ciekawe, Fort Galle jest największym z zachowanych miast fortowych wzniesionych przez Europejczyków w Azji. Pod koniec lat 80-tych został wpisany na listę UNESCO.

Fort Galle to niewielka osada, mimo to, gdyby komuś nie chciało się chodzić piechota, może skorzystać z tuk-tuka.

Naszą kolejną destynacja było położone na północny wschód Kendy, jedno z najładniejszych miast Sri Lanki znane z świątyni Zęba.

Zanim jednak dotarliśmy na miejsce (patrz zdjęcie), mogliśmy podziwiać z okna pociągu niesamowite widoki.

Tylko raz podczas całego dwutygodniowego wyjazdu skorzystaliśmy z taksówki. Pojechaliśmy nią do oddalonej o ponad 250 km dawnego miasta Sigirija.

Aż w końcu dotarliśmy do ruin starożytnego pałacu i twierdzy zbudowanych podczas panowania króla Kassapy (473–491) na szczycie 180-metrowej skały.

Gdy w końcu zeszliśmy, naszym oczom ukazały się rowery. Przeszło nam przez myśl, czy by ich nie wypożyczyć i nie wrócić do Colombo na dwóch kółkach, ale upał i odległość nie zachęcały.