Co roku w okresie ferii zimowych tabuny turystów tłoczą się na podmiejskich lotniskach, by potem (upchnięci w rzędach wąskich foteli jak szprotki w puszce) utyskiwać na niewygodę panującą na pokładach samolotów tanich linii lotniczych. Koniec końców urlopowicze dzielnie znoszą wszystkie niedogodności (ze zdejmowaniem butów podczas kontroli lotniskowej włącznie), by móc na własne oczy zobaczyć kawałek wielkiego świata – Sztokholm, Londyn, Barcelonę, Paryż, Mediolan czy Rzym. Również i my ulegliśmy modzie na zaliczanie kolejnych europejskich metropolii i w styczniu – wraz z zastępem krajan – wsiedliśmy na pokład ryanaira (każde z nas w innym rzędzie, rzecz jasna). Niby nie ma w tym nic złego… Człowiek chce odwiedzić nowe miejsca, poznać nowe zapachy i smaki. Kiedy jednak w pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że na ten sam pomysł, co ty, wpadło tysiące innych osób, a nad twoją głową co minutę przelatują samoloty, robi ci się trochę nieswojo i wstyd…

Na lizbońskim niebie o wiele częściej niż ptaki…

… można było zobaczyć samoloty pełne kolejnych turystów z różnych stron świata.
Nie zazdroszczę rodowitym mieszkańcom Lizbony huku samolotów przelatujących co chwilę nad głowami i szwendających się wszędzie turystów zachwycających się kafelkami i wszystkim innym…

Szwendający się turysta (tak zresztą, jak turystka)…

… zagląda tubylcom w okna.

Zresztą interesuje go wszystko w najmniejszym szczególe. Również anatomia tutejszych kobiet

I tutejsze namiętności.

By nie deptać innym turystom po piętach, w godzinach szczytu warto wybrać się na tutejszy cmentarz. Co ciekawe, trumny zamiast w ziemi, leżą w grobowcach na półkach i można je oglądać.

Z cmentarza można wrócić do centrum jednym z żółtych tramwajów, jednak uchodzą one za jedną z głównych atrakcji, może więc lepiej…

… jedynie popatrzeć na nie z daleka…

… i pochodzić po Lizbonie na piechotę…

zahaczając na przykład o lokalny targ.

Potem można odpocząć w jednym z ogrodów lub parków.

Jeśli się chce odhaczyć wszystkie najważniejsze atrakcje, m.in. wdrapać się na Pomnik Odkrywców, najlepiej zrobić to wieczorem.

Można sobie wtedy w spokoju pooglądać widoki z góry, m.in. zobaczyć katedrę w Belem w pełnej krasie.

Wieczorem nie ma już przy niej tak wielu turystów.

Daleko w dole, na placu z ułożoną z mozaiki różą wiatrów kręci się kilku najbardziej zdeterminowanych.

Słońce zachodzi i można spokojnie popatrzeć na tutejszy port…

i łódki…

… i nawet na wodny autobus.

Potem są trzy możliwości – wrócić do centrum, np. w okolice obleganej tłumnie windy Santa Justa….

zaszyć się w jakiejś knajpce lub na balkonie pokoju, skąd można podziwiać okolicę…

lub wybrać się na dworzec i pojechać w jakieś mniej uczęszczane miejsce :)