Gdy planowaliśmy wyjazd do Stanów, mieliśmy obawy, czy bez samochodu (żadne z nas nie ma prawa jazdy) uda się nam zobaczyć coś więcej niż miasta. Biorąc pod uwagę bardzo duże odległości i nie najlepszy transport zbiorowy, liczyliśmy się z tym, że może być trudno. Na szczęście okazało się, że w Waszyngtonie, Dystrykcie Kolumbii sprawnie działa rower publiczny. Dzięki rowerom byliśmy niezależni i mogliśmy nie tylko wygodnie zwiedzać miasto (całkiem przyzwoita infrastruktura rowerowa), ale także parki i tereny zielone leżące poza lub na obrzeżach DC, takie jak National Arboretum czy Rock Creek Park. Prawdziwym odkryciem był jednak lokalny klub hikingowy organizujący wyprawy (z transportem) szlakami m.in. w parkach narodowych. Postanowiliśmy skorzystać z jego oferty i wybrać się do odległego od Waszyngtonu o ok. 100 km Shenandoah National Park. Wystarczyło stawić się rano na zbiórkę przy wskazanej stacji metra, wraz z innymi piechurami wsiąść do autobusu i w drogę!
Widoki z okna autobusu były niczego sobie. Ciekawe, że Amerykanie oddzielają od siebie pasy autostrady szerokim pasem zieleni.
Nie przychodzi im też do głowy wycinanie drzew przydrożnych.
Po dotarciu na miejsce dostaliśmy mapy szlaków i zaczęliśmy przygodę.
Podejścia pod górę w tej części Appalachów nie były zbyt wymagające…
… większym wyzwaniem okazało się pokonanie różnych potoków.
Uczestnicy naszej wycieczki mieli różne strategie. Większość przechodziła po kamieniach, często mocząc przy tym buty.
Ja byłam zwolenniczką zdejmowania adidasów i przechodzenia przez wodę boso. Było to przyjemne orzeźwienie.
Na szlakach nie brakowało też innych przeszkód, m.in. powalonych drzew. To na zdjęciu szczególnie przykuło naszą uwagę ze względu na zrolowane słoje.
Co prawda wzięliśmy ze sobą prowiant, ale szybko okazało się, że nie było to konieczne. Po drodze nie brakowało smakowitych kąsków…
Zarówno mięsnych, jak i wegetariańskich.
Takie grzyby lubimy.
Piękne, prawda? W każdym razie nietypowe.
Naszą wspinaczkę pod górę obserwowały ukryte w dziuplach ptaki…
i inne leśne istoty…
… np. mrówki.
Mieliśmy też wrażenie, że jesteśmy monitorowani z góry.
Gdy wspięliśmy się dostatecznie wysoko, czekały na nas całkiem ładne widoki. Nie wypadało ich nie sfotografować.
Zdjęcia w punkcie widokowym chętnie robili też Amerykanie….
którzy często wybierają zmotoryzowaną formę podziwiania przyrody i zatrzymują się tylko….
… by zrobić zdjęcia.
Po przejściu 11 mil dotarliśmy do schroniska (podobno przychodzą tu też niedźwiedzie), gdzie…
… socjalizowaliśmy się przy piwie, lodach i przekąskach z innymi uczestnikami wyprawy. To był fajny wypad!
P.S. Wpis powstaje w pociągu z Waszyngtonu do Nowego Jorku. Dojeżdżamy, więc czas kończyć.